sobota, 10 października 2020

Sądny dzień

 Kot Miglanc. Wielka miłość całej rodziny. 

Środa. Jestem w pracy. Nagle dzwoni zryczana Młoda, że mam wracać bo Miguś nie jest w domu. Ani nawet na balkonie. Miguś jest na drzewie przy domu, na najwyższej gałęzi. I trzyma się łapami i miauczy i nie umie zejść. I wracaj i pomóż. 

No przecież co ja mogę, na drzewo nie wejdę. Bo niby jak. No i z pracy nijak nie mogę wyjść.

Może straż pożarna? Odpada. Czytam w necie, nie bardzo lubią po koty przyjeżdżać a nawet jeśli już to przecież każą czekać co najmniej 12 godzin. Bo może zejdzie. Jak zejdzie, jak nie ma takiej opcji. Kot domowo-balkonowy. Niewychodzący. Z pierwszego piętra rodem. Drący ryja.

Ona ryczy, kot drze się dalej, oglądam filmik który mi wysłała. Faktycznie niewesoło. Stary na kursie, Młody w szkole. 

To może drabina. Sąsiad z synem próbują. Za krótka...

Dalej czytam. Że nie zejdzie bo pazury jakoś tak się wbijają podobno że ciężko zleźć. Ale że trzeba być kreatywnym. Może jakiś podnośnik jest w okolicy...

Czytam że może firmy od prac na wysokości. To szukam. Studenci taternicy, mycie okien w wieżowcach i te sprawy. Znajduję firmę. Dzwonię. Nie, paaaani, ja się takim czymś nie zajmuję...to pytam a może zna pan kogoś. Kolegę może?  

No i na szczęście zna. Przysyła numer. 

I bingo. Kolega jest chętny, jest też blisko i w sumie ma czas, będzie do godziny. Uffffff.

Przyjechał, w pięć minut wlazł na drzewo, kota do worka, worek z kotem przejął Młody co wrócił w międzyczasie że szkoły...pan chciał dwie dyszki, dostał 5 i jeszcze do mnie zadzwonił że przeprasza ale ta młoda Pani się uparła że jakie dwie dychy, że ma tylko 5 no i za paliwo ma wziąć chociaż. 

I że kot fajny, że on ma swoich cztery i jakby co, to on może znów przyjechać i kota ściągnąć. 

Jak wróciłam z pracy, kot na żarty odsypiał stres. 

A ja z Młodą na nasz stres obaliłyśmy wieczorem winko.

No normalnie dwa lata łazi po tym balkonie, skacze po parapecie i barierkach a tu takie coś??? Czy to tłusta dupa przeważyła czy stara barierka się wykruszyła tak że spadł? Czy skoczył  czy co?

Na razie nie wypuszczamy go na balkon wcale choć się domaga. Trudno. 



3 komentarze:

  1. Sto lat temu kot przybłęda wlazł na nasze pod balkonowe drzewo i darł japę bo nie umiał zejść. Posiłkowaliśmy się Strażą Pożarna. Najpierw powiedzieli, że sam zejdzie, żeby go zachęcać dać mu jeść na dole to zlezie. Potem jak nie zlazl to przyjechali i zdjęli. Sto razy im mówiłam że to nie mój kot, żeby mi rachunku nie wystawili 😁

    OdpowiedzUsuń
  2. Nasze balkony osiatkowane, żeby kotka nie czmychnęła.
    Najpierw jeden balkon był osiatkowane, a drugi nie, bo uznaliśmy, że na ten drugi jej wypuszczać nie będziemy. No i doigralismy się. Zniknęła. Znaleziona na drugi dzień w szczelinie okienka piwnicznego w sąsiednim bloku. Zaraz potem osiatkowalismy drugi balkon 😉
    Tego uczucia żalu, pustki, bezsilnosci, tęsknoty nie zapomnę nigdy. Ja główny przeciwnik kota w domu 😁😁😁

    OdpowiedzUsuń
  3. Racja i prawda święta. To uczucie znam aż za dobrze bo moja Sasunia, ta co ją miałam lata temu przecież uciekła na korytarz między moimi nogami a a sąsiad ją wygnał na dwór bo myślał że to obcy kot. I nie dała się złapać, w tym szoku biedulka, poszła w las a wróciła dopiero w stanie już nie do uratowania. Musieliśmy ja uśpić i jak ja wtedy ryczalam, trzymając ją na rękach. A jakie straszne były dni i noce kiedy nie wiedziałam co się z nią dzieje.
    Naszego balkonu nie osiatkujemy bo to jest loggia na pół domu, nie ma opcji. A właściwie na cały, bo balkon biegnie przez całą szerokość domu, naszego mieszkania i sąsiada. A tam właśnie Migul biega najchętniej

    OdpowiedzUsuń

Żyję żyję 😀

 Trochę mnie nie było gdyż walczyłam dzielnie. Poszłam do lekarza, kazał wrócić na leki i już jest ok.  Kiedy sertralinka zaczyna działać w ...